piątek, 21 stycznia 2011

Utracone dzieciństwo

Czasami zdrzaja mi się silne bóle głowy. Taka już moja uroda, jak mówi moja mamusia. Nie lubię tego uczucia, zwłaszcza wtedy, gdy idę po schodach do mieszkania a już z daleka słychać radosny hałas domowej atmosfery. "Pawełku ciszej, bo tatusia boli głowa" powtarza Bogusia, a Pawełek po raz kolejny odkłada flet na stolik. "Tata, boli głowa, cichutko" powtarza, by za minutę z krzykiem wpaść, pędząc samochodem dziecięcym, prosto na mój fotel. Nie, nie robi mi tego specjalnie, ani na złość. Wiem o tym doskonale. Zwyczajnie na świecie nie dociera do niego, że mnie boli. Jest dzieckiem, i ciepienie jest dla niego abstrakcją. Jego czas jest pełny radości, a nie smutków. Czas, w którym króluje życie, a śmierć nie istnieje.

Jednym z kilku dowodów na to, że wkraczamy w świat dorosłych, jest uświadomienie sobie cierpienia drugiego człowieka. Pamiętam jak dziś ten dzień, kiedy dotarło do mnie, że rodzice kiedyś umrą. Nie mogłem się z tym pogodzić. Wydawało mi się to okrutne i niemożliwe. Powoli wchodziłem w trudny świat dorosłych, za którym tak tęskniłem.

Przytłacza mnie ostatnio ilość informacji o cierpieniu i śmierci. Zwłaszcza, że dotyka to moich bliskich. Mama przyjaciółek umiera, trapiona ciężką nieuleczalną chorobą kości. Kiedy się o tym dowiedziałem dzisiaj rano poczułem niepokój i smutek. Czytam na Facebooku prośbę o modlitwę kolejnej osoby. Leży w szpitalu - ma chorą tarczycę. Poważna sprawa. A przecież są jeszcze inni. Wielu innych. Jeden popełniony przez człowieka grzech zbiera straszliwe żniwo. Szatan pokazuje swoje prawdziwe, złowrogie oblicze. Takiego świata Bóg nie chciał.

A przecież Syn Boży kiedyś pokonał śmierć. Pokonał kłamcę i mordercę szatana. Umarł i zmartwychwstał w mocy chwały Ojca. Niechby już wypełniły się te słowa, tak na to czekam:

"A gdy to, co jest skazitelnego, przyoblecze nieskazitelność, i to, co jest śmiertelnego, przyoblecze nieśmiertelność, tedy się wypełni ono słowo, które napisane: Połkniona jest śmierć w zwycięstwie. Gdzież jest, o śmierci! bodziec twój? Gdzież jest, piekło! zwycięstwo twoje? Lecz bodziec śmierci jest grzech, a moc grzechu jest zakon. Ale niech będą Bogu dzięki, który nam dał zwycięstwo przez Pana naszego Jezusa Chrystusa."
(1 list do Koryntian 15:54-57, Biblia Gdańska)

Tęsknię za tym czasem, gdy znowu jak dziecko popatrzę na Ojca. Gdy ból głowy będzie abstrakcją, odległym wspomnieniem z przeszłości. Gdy życie będzie radością przebywania w domu Ojca. Tęsknię za tym odległym czasem utraconego dzieciństwa. Boże przyjdź Królestwo Twoje!

5 komentarzy:

  1. Hmmm z tym bólem głowy rozumiem, bo sama mam migreny i wiem jakie to cierpienie, ale pewien Pustelnik nauczył mnie ofiarowywania swego bólu za drugiego człowieka- w jego intencji i to pomaga lepiej niż jakieś lekarstwo, bo lekarstwo koi fizyczny ból a to ofiarowanie koi ból psychiczny, bunt, duszę...

    OdpowiedzUsuń
  2. Pokój Tobie!

    Czyniłoś co umiałoś i może to się powtórzyć więc jeśli pragniesz przestać sobie szkodzić działaj z namysłem i ostrożnie ucząc się tego co będzie dla Ciebie pożyteczne.

    Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  3. Ciekawe spostrzeżnie z tym ofiarowywaniem bólu za drugiego człowieka. Pewien Pustelnik, nauczyciel sprzed 20 wieków też ofiarował swoje cierpienie za nas. Dzisiaj każde cierpienie może być ofiarowywane właśnie Jemu. Zwłaszcza to które powodowane jest naszą prawością. To też uwalnia duszę...

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeśli Pewien Pustelnik, nauczyciel sprzed 20 wieków ofiarował swoje cierpienie za nas to dlaczego w Polsce w 2010 roku cierpiało około 70 tysięcy sierot pragnących miłości rodzicielskiej a dużo więcej dzieci w tym kraju głodowało?

    OdpowiedzUsuń
  5. Trudny temat poruszasz Shilo... Z wielu względów.

    Po pierwsze cierpienie, zwłaszcza dzieci (nie tylko tych w Polsce) jest smutne i przygnębiające. Mnie przynajmniej bardzo to porusza i złoszczą mnie nieodpowiedzialni, źli, zwyrodniali rodzice jakich nawet w Polsce nie brakuje. Ale to inny temat.

    Po drugie, żeby coś o tym mówić, trzeba wejść w ocenę zachowania Boga, Ojca. Jego emocji, stosunku do człowieka, planu działania. A to z pewnością nie jest łatwe, zwłaszcza, że jesteśmy „tylko” ludźmi. Nasze pojmowanie, przestrzeń życia jest tak daleko inna, że wielu rzeczy nie jestem w stanie do końca zrozumieć. Ale spróbuję, żeby trochę Boga „tłumaczyć”. Obym dał radę nie obrażając Go przy tym swoim ludzkim rozumowaniem.

    Podstawowe pytanie wg mnie: Jak Bóg Ojciec może sprawić, żeby ludzie żyli wg Jego zasad? Czyli inaczej mówiąc… żeby żyli miłością, współczuciem ale też sprawiedliwością? Jednego jestem pewny – gdyby człowiek żył na świecie zasadami Bożymi (każdy jeden) to nie byłoby żadnych problemów z głodem, morderstwami itd. Wracam do pytania. Jak zmusić człowieka do posłuszeństwa? Zamknąć w klatce, żeby nie zrobił nikomu krzywdy? Bóg pewnie by to potrafił, ale czy o to chodzi?

    Tu krótka moja dygresja jako taty. Patrząc na dzieci najbardziej zależy mi na tym, żeby z dobrej woli chciały mnie słuchać, kochać, szanować. Pytanie jak to zrobić. Nie będzie to odkrywcze, ale napiszę. Nic na siłę. Czasem trzeba karać - fakt, ale większość Pawełek musi sam spróbować, ocenić, zauważyć. Ja za niego tego nie zrobię. Bo rozwija się WOLNY człowiek, choć jeszcze mały.

    Wracam do tematu. Istotą stworzenia Bożego jest wolność. Wolny był szatan zanim stał się zły. Wolny był Adam, zanim zgrzeszył. Bóg Ojciec, podobnie jak ja Pawełkowi, stara się pokazać dlaczego warto wybrać Jego stronę. Za tym idzie ryzyko odejścia od Ojca. Ja jako ojciec na wiele rzeczy nie pozwolę, bo boję się o życie Pawełka. Ojciec w niebie na wiele rzeczy pozwala, bo wie, że życie tu na ziemi, to dopiero początek, jedna wielka lekcja dla nas wszystkich. Bóg pokazuje, że droga grzechu jest drogą śmierci i cierpienia. Niestety nawet niewinnego i okrutnego. Pokazuje też jaka jest droga życia – w Jezusie Chrystusie, pustelniku i nauczycielu.

    Wracam jeszcze raz do pytania jak zmusić do miłości? Bóg kilka razy gniewał się na ludzi tak bardzo, że chciał zniszczyć całe stworzenie i zamknąć ten rozdział stworzenia. Miał prawo, bo jest stworzycielem, władca i Panem. Zło go drażni, niesprawiedliwość boli. Ale nie zniszczył, bo sprawa dotyczy nie tylko ludzi. Kochać Boga musza nauczyć się wszyscy, też aniołowie. Tak wierzę. Poza tym Bóg jest miłością, pomimo tego, że czasem porywczo się gniewa.

    Czemu zatem cierpią dzieci i dorośli? Bo światem rządzi zło, szatan i ludzie nieprawi. Chciwi na zysk. To nie jest Boży porządek, ale ten ma mnie czegoś nauczyć. Bóg uczy nas trudnej wolności, odpowiedzialności za siebie i innych. Uczy miłości do siebie.

    A ponad wszystko – ten świat to dopiero początek. Rzeczywiste życie z Bogiem, każdego z nas, tych biednych dzieci, tych mordowanych i prześladowanych, tych chorych ludzi i wielu, wielu innych dopiero się zacznie.

    Tak widzę to ja, tak rozumiem mądrość Boga dzisiaj. Zobaczymy kiedyś czy słusznie. Pozdrawiam gorąco!

    OdpowiedzUsuń