czwartek, 10 marca 2011

Fałszywa rodzina

Zdarza się niektórym czytać Nowy Testament i ze zdziwieniem odkrywać, że Bóg miłości i dobroci, który się z niego jawi, mógł w czasach starotestamentalnych bohaterów, bezlitośnie zabijać całe narody. Boga Starego Testamentu można się było prawdziwie bać. Ten sam Bóg dzisiaj traktowany jest przez chrześcijan po przyjacielsku i dosyć swobodnie. Nie mogę się z tym pogodzić. Mówi się, że wizja Boga zależy w dużej mierze od tego jaki wzór w domu dał nam nasz własny Tato. Wygląda na to, że wiele w tym prawdy, bo poważanie ojców, jeszcze pół wieku temu było zdecydowanie większe niż dzisiaj. Z resztą, tak wiele dzisiaj "chrześcijańskich" rodzin jest rozbitych, że trudno w ogóle mówić o jakimkolwiek autorytecie w wychowaniu. Moja mama, pracująca jako pedagog w jednej ze szkół podstawowych w Krakowie, mówi, że 20 lat temu w każdej klasie było (statystycznie) jedno dziecko z rozbitej rodziny. Dzisiaj jest ponad połowa. Wracając jednak do tematu. Jakiekolwiek by nie były przyczyny (brak zdrowej rodziny, wolność, egoizm) to fakty są takie, że prawdziwa bojaźń Boża jest rzadkością wśród wierzących. Dzisiaj religia jest sprzedawana tak samo jak każdy inny produkt. Mało ma to związku z prawdziwym duchowym odrodzeniem, do bycia dzieckiem Bożym w Jego rodzinie, na Jego suwerennych zasadach. Pomyślmy ile osób faktycznie chce takiego usynowienia, za którym idzie karcenie? Przecież dzisiaj nawet dzieci nie pozwala się za mocno karać, a co dopiero mówić o Bogu który nas miałby tak traktować? To co sprzedaje się teraz w kościołach ma tylko uspokoić i zapewnić komfortowe życie, a nie obfitować cierpienie i ból. "Pan Bóg cię kocha takiego jakim jesteś", "Uwierz w Jezusa i jesteś zbawiony", "Grzeszysz? Nie martw się, bo właśnie nad tobą się lituje Bóg", "Jak uwierzysz będzie ci łatwiej w życiu". Boga traktuje się w tym wszystkim jak przyjaciela, który poklepuje po plecach i dobrodusznym uśmiechem kwituje każdy grzech. Pomodlić się, zaśpiewać kilka uwielbieniowych pieśni, dobrze się przy tym bawić i czuć. Takie pozytywne chrześcijaństwo z zabezpieczeniem, że w razie grzechu mam przecież Jezusa Chrystusa w "zanadrzu". Bez jakiejkolwiek odpowiedzialności z naszej strony - idealny układ z którego można się wycofać jakby co.

A jeśli wzywacie jako Ojca tego, który bez względu na osobę sądzi każdego według uczynków jego, żyjcie w bojaźni przez czas pielgrzymowania waszego, wiedząc, że nie rzeczami znikomymi, srebrem albo złotem, zostaliście wykupieni z marnego postępowania waszego, przez ojców wam przekazanego, lecz drogą krwią Chrystusa, jako baranka niewinnego i nieskalanego. (1 Pi 1:17,8)
Bóg Ojciec nie zmienił się przez wieki. Tak jak kiedyś, tak dzisiaj nienawidzi grzechu i zła. Jest miłością, ale i ogniem trawiącym nieprzyjaciół. Jest twardym Ojcem, który pilnuje karania dla dobra swoich prawdziwych dzieci. Nie można z nim bawić się w rodzinę duchową. Jeśli chcemy mieć Jego jako Ojca, to żyjmy w bojaźni przez całe życie, bo On jest PRAWDZIWYM Ojcem, a nie ojczymem czy prawnym opiekunem. Będzie nas wychowywał, uczył i kochał. I będziemy z pewnością czuć, że Jego dom nie jest murowany, nie stoi przed nim mercedes, a w Jego ogrodzie nie ma basenu.
(...) bo kogo Pan miłuje, tego karze, i chłoszcze każdego syna, którego przyjmuje. Jeśli znosicie karanie, to Bóg obchodzi się z wami jak z synami; bo gdzie jest syn, którego by ojciec nie karał? A jeśli jesteście bez karania, które jest udziałem wszystkich, tedy jesteście dziećmi nieprawymi, a nie synami. (Heb. 12:6,7)
Wyobrażacie sobie to? Można żyć z poczuciem, że jest się dzieckiem Bożym, a w rzeczywistości być dzieckiem nieprawym, a nie synem. Przerażające, ale oznacza to, że wtedy to nie Bóg jest prawdziwym ojcem, a ktoś inny. Myślę, że wiecie kto...

Czujecie, że Was Bóg chłoszcze? To zupełnie co innego niż powtarzanie sobie przez całe życie, że Bóg w Jezusie wszystko mi przebaczył i teraz jesteśmy już z Ojcem rozliczeni. Oczywiście to w pewnym sensie prawda, ale to dopiero niewielki początek drogi. Trzeba czekać na Boże karanie, które pokaże nam, że jesteśmy w Jego domu. Przynależność do Boga czuć na własnej skórze. Bóg i świat sprawią, że nie będziemy mieli żadnych wątpliwości. Nie można dać się oszukać, że Bóg w miłości będzie prowadził nas po najdelikatniejszych łąkach, tak abyśmy nie zranili się nawet w palec. Nie myślmy tak, bo gdy przyjdzie doświadczenie, łatwiej przyjdzie bluźnierstwo zamiast pokory.


Rodzina to odpowiedzialność. Zwłaszcza duchowa. Tym bardziej mając takiego Ojca.

Przeto okażmy się wdzięcznymi, my, którzy otrzymujemy królestwo niewzruszone, i oddawajmy cześć Bogu tak, jak mu to miłe: z nabożnym szacunkiem i bojaźnią. Albowiem Bóg nasz jest ogniem trawiącym. (Heb. 12:28)

3 komentarze:

  1. Dzięki Bogu za to świadectwo- jakże prawdziwe w dzisiejszych czasach.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zagłada narodów Kanaanu miała swój powód. Ostatnio też nad tym myślałam: dlaczego? Wyjaśnienie podały mi wersety mówiące o nierządzie w świątyniach, zabijaniu dzieci na ofiarę itd. Kto wie, może moralne zepsucie było tam bardzo wysokie, kwitły rozmaite zboczenia seksualne, krzywdzenie dzieci i kobiet... Ale to jest też ostrzeżenie dla nas jako narodu i dla innych - zło zawsze przynosi jeden owoc - zagładę. Trzecia Rzesza miała być 1000-letnia, przetrwała 12 lat, Związek Radziecki - nieco ponad 70. To mało w porównaniu z całą historią ludzkości, a ile zła się tam wydarzyło! Czy to samo czeka Europę? Już się mówi o ekspansji islamu i narodów muzułmańskich. Może to ostatni dzwonek? Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. ostatnio przeczytałem książkę "Zbyt zajęci by się nie modlić". Nie powiem.. całkiem przyjemna i można w niektórych momentach się "uduchowić" ale według mnie opisuje właśnie taką postawę jaką poruszyłeś w tym artykule. Wystarczy się pomodlić a Pan cały czas będzie stał obok nas i zawsze podnosił klepiąc po plecach, że nic się nie stało bo "kocham Cię i jesteś moim dzieckiem".. Jestem w trakcie czytanie pozycji Zofii Kossak "Przymierze" i stamtąd można wyciągnąć diametralnie różne wnioski. Co prawda wiele opisanych tam wydarzeń jest fikcją ale realia ówczesnego życia oparte są na przesłaniach historycznych. Abram miał naprawdę bliski kontakt z Panem Bogiem (jedynie Mojżesz chyba jeszcze był tak blisko Pana) ale mimo to łatwo nie miał. Dostał obietnicę lecz zanim się wykonała to musiał czekać latami. W między czasie oczywiście po drodze różne myśli nachodziły głowę.. Pierwszy Hebrajczyk jako mąż Boży wcale łatwo nie miał. W ogóle kto miał z opisanych w Piśmie? Super-królowie Dawid i Salomon? Prorocy? Apostołowie? Nikt. Nie rzadko przechodzili gehennę zanim dostali się do Pana albo byli wspomnieni jako prawi ludzie.. trzymasz poziom Sławek :) irek

    OdpowiedzUsuń