wtorek, 25 stycznia 2011

"Chcę" - Jezus

Mt 8:2-4

Tłum mnie przeraża. Może dlatego, że kiedyś krzyczał "ukrzyżuj! ukrzyżuj!". Trudno się jest oprzeć masie ludzi. Nawet jeśli masz rację, to cię nie usłyszą, nie zrozumieją. Prędzej odepchną, zadepczą. A gdyby tak trzeba było zdobyć się na odwagę i pokazać w tłumie będąc INNYM?

Gdy zeszedł z góry, postępowały za Nim wielkie tłumy. A oto zbliżył się trędowaty, upadł przed Nim i prosił Go

Trudno spodziewać się tłumu wokół trędowatego. Zapewne podszedł z przodu, żeby bezpośrednio spotkać Jezusa. Tacy jak on, chorzy na trąd nie miewają wielu zdrowych przyjaciół. Prędzej inni, podobni do niego otaczali go na co dzień. A jednak wierzył, że może być zdrowy. Pragnął uzdrowienia jak każdy, ale jako jedyny stanął tego dnia przed Nim. Taki jaki był. Obrzydliwy, cuchnący, nieuleczalnie chory. Nieuleczalnie dla innych, ale nie dla Niego.

Panie, jeśli chcesz, możesz mnie oczyścić.


Głęboko porusza mnie ich rozmowa. Bezsprzecznie jedna z najpiękniejszych w całej Biblii. Prorocza w całej treści.
Krótka, bez zbędnej kurtuazji. Ale pełna uczucia i miłości. To czuć w tym tekście. Te dwa zdania zdania dotykają dzisiaj mojego serca. Tam było coś więcej niż "tylko" uzdrowienie.

/Jezus/ wyciągnął rękę, dotknął go i rzekł: Chcę, bądź oczyszczony!

Czujecie to co ja? Widzicie Jezusa stojącego nad tą resztką człowieka? Stojącego wobec żywej wiary połączonej z ogromnym cierpieniem? Urzeka mnie to jedno słowo Jezusa. Mógł nic nie mówić tylko uzdrowić. Mógł pochwalić wiarę jak u innych, cudownie leczonych, i odejść dalej.

A On powiedział: chcę

Wtedy naprawdę chciał. Nic nie musiał. Ale chciał.
To słowo wiele zmienia. Pokazuje piękne wnętrze Syna Bożego. Pozwala bez reszty zakochać się w Jezusie.

Dzisiaj ja stoję przed Tobą Jezu trędowaty grzechem.
Panie, jeśli chcesz, możesz mnie czyścić.

Ojcze, chcę, aby także ci, których Mi dałeś, byli ze Mną tam, gdzie Ja jestem, aby widzieli chwałę moją, którą Mi dałeś
(Ew. Jana 17:24, Biblia Tysiąclecia)

3 komentarze:

  1. Sławku, mnie w tej historii porusza jeszcze ten fakt, że Jezus dotknął się tego trędowatego człowieka... dotknął człowieka, którego inni omijali z daleka ze wstrętem i strachem (przed zarażeniem).
    To dla mnie lekcja, że On kocha nawet tych, którymi inni gardzą i odrzucają. Też powinnam takich kochać...
    On kocha i mnie, choć nie raz zawiodę, zgrzeszę... i jestem brudna przed Świętym Bogiem. On jednak oczyszcza, jeśli tylko tego chcę. Bo On ZAWSZE CHCE mnie oczyścić.
    Dzięki za ten tekst i pozdrawiam! Monika

    OdpowiedzUsuń
  2. Tak praktycznie, to Jezus musi się ze mną mocno nieraz mocować, bym tak kochał.

    Artur Pawłowski, założyciel ulicznego kościoła
    w Calgary opowiadał, jak wyszedł na ulicę do biednych głosząc Chrystusa. Gdy opowiadał o Bożej miłości podszedł do niego pijany, bezdomny indianin pytając go, czy głosi o miłości? Gdy odpowiedział, że tak, indianin powiedział mu, żeby dał mu swoja koszulę.

    Tylko dlatego, że ludzie patrzyli na niego
    zdjął swoją czystą koszulę, dał bezdomnemu, samemu ubierając jego, o takim smrodzie,
    że zakładając ją, jak wspomina nie mógł ścierpieć sam siebie w niej.

    Tak Bóg skonfrontował Jego serce
    z tym co głosił. Tak go złamał.
    Polecam o tym posłuchać - "Adwokat ulicy".

    Patrzę, na siebie. Nieraz jest mi wstyd.
    Dziękuje Jezusowi, że jak On, tak ja chcę.
    Wstyd mi, że w konfrontacji z życiem wychodzi nieraz na to, że nie chcę.

    Na serio "chcę" dużo kosztuje.

    OdpowiedzUsuń
  3. Rzeczywiście, nie zwróciłem na aspekt dotyku uwagi - dziękuję za to rozwinięcie. Mam strach przed bezpośrednim kontaktem z innym, grzesznym człowiekiem. Strach przed angażowaniem się, dawaniem siebie drugiemu. A przecież Bóg tylko wie kto z naszej dwójki jest gorszy w środku.

    OdpowiedzUsuń