czwartek, 6 stycznia 2011

Paweł i ja

Bogusia, Paweł, Hania
Ostatnio mało się modlę w domu. Znacznie częściej a to mam czas na rozmowę z Bogiem gdy idę przez Rynek Główny do pracy i gdy z niej wracam. Nie inaczej było wczoraj, gdy o 17 wracałem do domu. Od progu witał mnie już zgiełk domowego ogniska (czytaj wrzeszcząca w niebo głosy 4tygodniowa Hania i biegający z dzikimi okrzykami po domu 2letni Pawełek). Udało się zjeść obiad, oczywiście w asyście Pawełka który poczuł nagły przypływ głodu na widok mojego talerza. Potem tata do zabawy marsz. No, oczywiście do zabawy przeplatanej noszeniem Hani i omijaniem jeżdżącego w tym czasie po domu szalonego strażaka. I tak powoli mija czas. Powoli też myślę już o tym, że po kąpieli Hani, nakarmieniu Pawełka (wtedy już Hania idzie z Bogusią spać), oglądnięciu misia Uszatka i położeniu spać będę miał upragnioną chwilę na czytanie, pisanie i modlitwę. 
Plan realizuję dość skrupulatnie. Po bajce myjemy jeszcze zęby i kładziemy się z Pawełkiem w pokoju. Kładę się z nim na łóżku i czekam aż spokojnie dopije butelkę z piciem. Zamykam oczy. Chyba przysnąłem, bo budzi mnie nagle jego mała główka nad moją poduszką. Pawełek szepta mi do ucha: "nie pomodliliśmy", "nie pomodliliśmy". Racja. Zwlekam się zaspany z materaca, klękamy przy łóżeczku i odmawiamy już razem "Ojcze nasz". Potem kładziemy się, przez chwilę myślę o tym co będę robiła za 15 min jak uśnie Pawełek i zamykam oczy. 
Budzę się. na zewnątrz lekka szarówka. Patrzę na zegarek - 5:55. Do pracy muszę wyjść o 7:15 więc kalkuluję szybko w głowie, że skoro nie udało się wczoraj, bo padłem ze zmęczenia, to teraz mam chwilę na upragnioną medytację. Po cichutku, delikatnie wychodzę z łóżka, upewniam się, że Pawełek śpi pomimo dręczącego go kataru i wymykam się z pokoju. Siadam w pokoju na sofie, biorę Biblię do ręki i zaczynam czytać. Jest godzina 6:05.
Nagle otwierają się drzwi i do pokoju wchodzi Pawełek z poduszką w ręku. Uśmiecham się, zamykam Biblię i w głębi duszy dziękuję Bogu za to, że dobrze przespał noc a uciążliwy katar mija.

"Przynosili Mu również dzieci, żeby ich dotknął; lecz uczniowie szorstko zabraniali im tego. A Jezus, widząc to, oburzył się i rzekł do nich: Pozwólcie dzieciom przychodzić do Mnie, nie przeszkadzajcie im; do takich bowiem należy królestwo Boże. Zaprawdę, powiadam wam: Kto nie przyjmie królestwa Bożego jak dziecko, ten nie wejdzie do niego" Ew. Marka 10:12

1 komentarz:

  1. Dzieki za podzielenie się fajnym przykładem- trzymaj tak dalej :)

    OdpowiedzUsuń