Tak, o wspomnieniach właśnie rozmyślam. Jakże dziwne jest to, że najlepiej pamiętamy rzeczy które przychodziły nam ciężko. Stresujące momenty w życiu, kluczowe wydarzenia i emocjonujące chwile. Czasem dobre, czasem złe. Po czasie ze spokojem wracamy nawet do bolesnych wspomnień i o dziwo lepiej je pamiętamy. To co zostaje w głowie, najczęściej związane jest z jakimś działaniem lub podjętym wyzwaniem. Tak też jest z ludźmi. Do historii przechodzą ci, którzy coś w życiu zrobili. Zdobyli się na gest lub słowo, gdy inni milczeli. Zrobili krok gdy inni stali. Zresztą tych stojących zawsze jest więcej. Oni najczęściej najlepiej wiedzą jak powinno być, co najlepiej byłoby teraz zrobić a czego po prostu nie wypada. Wiedzą dokładnie co wolno, a co nie wolno. Mówią to też bez ogródek, głośno i kategorycznie. Można by to, można by tamto, a lepiej by było.... Żeby nie było wątpliwości, tak w razie czego, że to oni wiedzą jak działać, gdyby przyszło co do czego (może kiedyś). Tylko, że... nikt o nich nie będzie pamiętał. Nikt nawet o nich nie wspomni. Ot, taki paradoks.
"Gdy Jezus przebywał w Betanii, w domu Szymona Trędowatego, podeszła do Niego kobieta z alabastrowym flakonikiem drogiego olejku i wylała Mu olejek na głowę, gdy spoczywał przy stole. Widząc to, uczniowie oburzali się, mówiąc: Na co takie marnotrawstwo? Przecież można było drogo to sprzedać i rozdać ubogim. Lecz Jezus zauważył to i rzekł do nich: Czemu sprawiacie przykrość tej kobiecie? (...) Zaprawdę, powiadam wam: Gdziekolwiek po całym świecie głosić będą tę Ewangelię, będą również opowiadać na jej pamiątkę to, co uczyniła." (Mt 26:6-13)Zróbmy coś dla Jezusa. Niech inni komentują. Nie my.