poniedziałek, 17 stycznia 2011

Trudne równouprawnienie

W pewnych kwestiach Biblia jest nieubłagana. Czy nam się to podoba dzisiaj czy nie, rola mężczyzny w służbie Bożej znacząco różniła się od kobiecej. I nadal tak pozostaje, choć czasy bardzo się zmieniły. Co innego kwestia zbawienia i życia wiecznego. Tutaj wszyscy jesteśmy równi przed Bogiem.

Hania, Bogusia, Pawełek
Hania miewa takie dni, kiedy długimi godzinami popłakuje. Odnosi się wrażenie, że cały dzień nie śpi, choć pewnie nie jest to prawda. Trudno tu jednak o obiektywność, kiedy człowiek jest naprawdę zmęczony nieustannym płaczem i noszeniem. Pawełek swego czasu też płakał dużo, ale jak się ma dwoje dzieci to zupełnie inna historia. Matki pewnie wiedzą o tym najlepiej. Ostatnio ciężki dzień trafił się akurat wtedy, gdy byłem cały czas w domu. Zatęskniłem mocno za moim spokojnym biurkiem w pracy. A kiedy już Hania na chwilę przysypiała, z drugiego pokoju słychać było zniecierpliwione wołanie: "Tato, poczytać! Taaato..."

nadzieje mamy
"I nie Adam został zwiedziony, lecz kobieta, gdy została zwiedziona, popadła w grzech; lecz dostąpi zbawienia przez macierzyństwo, jeśli trwać będzie w wierze i w miłości, i w świątobliwości, i w skromności." (1 List do Tymoteusza 2:12-3:4, Biblia Warszawska)
Widzę, że mamie może brakować czasu na czytanie, modlitwę i kontemplację. Może brakować sił nawet na porządny odpoczynek. Ale jej trud włożony w wychowanie dziecka, połączony z wiarą i świętobliwością jest Bogu szczególnie miły. Od Niego wszakże pochodzi wszelkie ojcostwo na niebie i na ziemi, i nikt inny, tylko właśnie On rozumie matkę najlepiej. Z resztą sam Bóg ustalił taki porządek rzeczy. Matka wychowująca dzieci w wierze w Boga skarbi sobie życie wieczne. Może dlatego, że głosi ewangelię Chrystusową na co dzień swoim zachowaniem. Ewangelię służby, cierpliwości i miłości do drugiego człowieka. Nawet małego. Jej praca  na rzecz budowania wierzącej, chrześcijańskiej rodziny jest nie do przecenienia.

rozterki taty
"Co do spraw, o których pisaliście, to dobrze jest człowiekowi nie łączyć się z kobietą. (...) To, co mówię, pochodzi z wyrozumiałości, a nie z nakazu. Pragnąłbym, aby wszyscy byli jak i ja, lecz każdy otrzymuje własny dar od Boga: jeden taki, a drugi taki. (...)  Chciałbym, żebyście byli wolni od utrapień. Człowiek bezżenny troszczy się o sprawy Pana, o to, jak by się przypodobać Panu. Ten zaś, kto wstąpił w związek małżeński, zabiega o sprawy świata, o to, jak by się przypodobać żonie. I doznaje rozterki."
(1 list do Koryntian 7:1-40, Biblia Tysiąclecia)

Powoli, będąc mężem i tatą dwójki dzieci docierają do mnie powyższe słowa. Nie żebym żałował, był zniechęcony lub zawiedziony życiem rodzinnym. Broń Boże! Ale są chwile, że doznaję rozterek. Zwłaszcza wówczas gdy mijają kolejne, wypełnione po brzegi pracą i dziećmi dni. Może to tylko drobny wyrzut sumienia, wobec całego życia które, jak Bóg da, jest przede mną. Może będzie jeszcze czas, na lepszą służbę Bogu? Jakkolwiek będzie, to wiem, że moje zbawienie w Jezusie Chrystusie wymaga wysiłku innego, niż Bogusi. I choć praca z dziećmi w domu jest wielkim wyzwaniem, a dzisiaj ojciec może iść na urlop macierzyński, to przed Bogiem nie ma tej równości obowiązków. Moja epoka wymaga ode mnie równego zaangażowania w wychowanie dziecka, a jedyną rzecza której chyba dzisiejsi ojcowie nie potrafią to karmić piersią. Mówi się, że to dobre, potrzebne dziecku. A jednak nie ja będę zbawiony przez macierzyństwo.

"Dopóki nie przyjdę, pilnuj czytania, napominania, nauki, (...) O to się troszcz, w tym trwaj, żeby postępy twoje były widoczne dla wszystkich. Pilnuj siebie samego i nauki, trwaj w tym, bo to czyniąc, i samego siebie zbawisz, i tych, którzy cię słuchają."
(1 List do Tymoteusza 4:10-16, Biblia Warszawska)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz