wtorek, 4 stycznia 2011

Miłość bez lęku

"On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować? Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia? Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus, który poniósł [za nas] śmierć, co więcej - zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami?" Rzym 8:32

Miłości nie da się zbudować na strachu. Piszę to dzisiaj ze spokojem, siedząc na wygodnej kanapie w domu. A przecież przez całe stulecia ludzie żyli w przerażeniu, zastraszeni wizją piekielnych mąk, cierpiącej na wieki wieków duszy, gorącego ognia i siarki. Jedni się bali, inni, gorsi od nich korzystali, że tamci się boją i żyli rozpustnie. Jedni i drudzy nie mogli poczuć miłości do Boga, bo paraliżował ich strach. Niektórzy, co gorsza, mogliby kochać Ojca, ale ciążył im grzech tak bardzo, że nie potrafili się do Boga zbliżyć. A co powiedzieć o tych którzy żyli przed narodzeniem Jezusa pod twardym prawem zakonu? Ilu znajdowało się prawdziwych Żydów których nie przygniatał grzech i jego srogie konsekwencje. Ilu potrafiło prawdziwie rozkochać się w Bogu, pomimo kamienowania, krwawego oprawiania zwierząt, odbębniania rytuałów? Niewielu dało radę. 
Boga trzeba się bać, dobrą bojaźnią Bożą. Nie taką która paraliżuje i oddala od Niego, ale tą która powoduje w nas potrzebę Jego usprawiedliwienia. Któż może nas potępić jeśli Bóg nas wybrał? Kto może oskarżyć jeżeli Bóg usprawiedliwia? Kto może osądzić, wydać wyrok i odrzucić? Jezus który oddał za Nas swoje życie? Nigdy! Na tym polega miłość, że to On Cię umiłował i On za Ciebie stał się sprawiedliwością Bożą. To on się wstawia u Ojca wtedy gdy grzechy Cię od Niego oddalają. Jest tylko jeden warunek. Musisz stanąć po Ich stronie. Musisz dzisiaj uwierzyć i dać się ochrzcić. Innej drogi nie ma. Inaczej zło które czynisz będzie Cię oskarżać w dniu sądu i powinieneś drżeć ze strachu o swoje życie. Sam na sądzie nie dasz rady. Któż Cię wówczas będzie usprawiedliwiał? A może jest inaczej! Może wierzysz, ale czujesz lęk przed Bogiem, a Twoje grzechy wydają ci się za ciężkie by do niego się zbliżać? Boisz się pomodlić wieczorem po całym dniu wiedząc co robiłeś? Nie daj się oszukać Szatańskiemu oskarżycielowi - on nie przestanie wmawiać ci, że już jest za późno, że jesteś za daleko. On pragnie, żebyś sam siebie osądził i z lękiem uciekł sprzed oblicza Najwyższego. Popadł w niełaskę. Chce byś ze strachu przestał go kochać. Przestał pokutować.


A przecież On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować? Trzeba Mu się oddać. Wystarczy pozwolić się kochać. Wystarczy... bo w miłości nie ma bojaźni.


2 komentarze:

  1. a ja ugryzę z innej strony. skoro nawet własnego, jedynego syna wydał na śmierć, co jest gotów zrobić z nami? gdybym wierzyła w boga, pewnie bym się już bała.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj, przepraszam, że z opóźnieniem odpisuję. Wiesz, masz dużo racji w tym co mówisz. Oczywiście żałuję, że określasz się jako niewierząca, ale z Bogiem nie ma żartów - tu masz rację. Ja nie lubię straszyć ogniem cierpień i okrutnym piekłem, bo historia pokazuje, że wiele zła wyrządzono ludziom wmawiając im męki którymi rzekomo ma ich Bóg dotknąć. Jednego jestem za to pewien - tam gdzie trzeba, Bóg jest srogi i straszny. Dlatego nie warto stać po stronie zła. Nie warto go lekceważyć. Lepiej mu zaufać i uwierzyć, bo w końcu to On jest stworzycielem i Ojcem. A ponad wszystko, i mimo wszystkiego co robił w swym gniewie, On jest Miłością. Jeżeli sprawa ze śmiercią Jezusa wydaje Ci się temu przeczyć, to polecam poniższy cytat samego zainteresowanego - Jezusa Chrystusa: "Jak Ojciec mnie zna i Ja znam Ojca, i życie swoje kładę za owce. (...) i będzie jedna owczarnia i jeden pasterz. Dlatego Ojciec miłuje mnie, iż Ja kładę życie swoje, aby je znowu wziąć. Nikt mi go nie odbiera, ale Ja kładę je z własnej woli. Mam moc dać je i mam moc znowu je odzyskać; J. 10:17-19". Co mogę dodać? Z własnej woli, a nie na siłę. Co innego poświęcić życie Syna a o innego zabić syna. Zabijał Szatan, nie Ojciec. Można by pisać, i pisać na ten temat. Tak czy inaczej, cieszę się, że tu zaglądnełaś, pomimo swoich deklaracji, które mnie, a przede wszystkim naszego wspólnego Ojca, pewnie bolą. Może kiedyś się to u Ciebie zmieni? Bardzo bym chciał! Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń