sobota, 12 marca 2011

Cztery wiatry

Od kilku dni poruszają mnie obrazy i słowa docierające z dalekiej Japonii. Bez wątpienia wielka tragedia dotknęła ludzi, którzy zamieszkiwali regiony zmiecione przez szalejące tsunami. Z pewnością dla wielu jest to świadectwo, że Dzień Pański jest blisko, i choć ogarnia mnie głębokie współczucie dla cierpiących ludzi to jestem świadomy, że to dopiero początek tego co ma nieuchronnie nadejść z ręki Pana. Patrzę na to wszystko z trwogą w sercu, bo muszę przyznać, że nieprzyzwyczajony jestem do cierpienia. Dość dobrze i dostatnio mi się ostatnio żyje i świadomość tego, że to wszystko ma ulec zagładzie mnie niepokoi. Mimo wszystko łatwiej jest dostrzegać znaki Dnia Pańskiego tysiące kilometrów od siebie niż na własnym podwórku. Jakby jednak daleko od nas nie rozgrywały się te tragedie, to bardzo blisko, w sercu rodzą się pytanie o własne życie z Bogiem i moją rolę w tym wszystkim. Warto nad sobą samym się tu chwilę zadumać, bo właśnie wierzący mają stać się w pewnym sensie ratunkiem dla świata. Wybrani Boży mają realny wpływ na ten sądny dzień a wynika to bezpośrednio z tego co powiedział Jezus:
Gdyby ów czas nie został skrócony, nikt by nie ocalał. Lecz z powodu wybranych ów czas zostanie skrócony. Mt 24:22
 Z innej strony patrząc, przypominają się czasy starożytnej Sodomy i Gomory, gdy Bóg ze względu na kilkoro sprawiedliwych deklarował chęć pozostawienia miasta bez kary. I dopóki byli oni w mieście faktycznie ogień i siarka z nieba nie spadły. To były dawne czasy, ale wygląda na to, że koniec tego wieku będzie bardzo podobny. Wybrani Boży (dałby Bóg byśmy mogli się do nich zaliczyć), póki są tu na ziemi pozostają gwarantem tego, że Dzień Pański nie nadejdzie z całą swą siłą. Ciekawie w jednej z wizji opowiada o tym Jan objawiciel.
Potem ujrzałem czterech aniołów stojących na czterech narożnikach ziemi, powstrzymujących cztery wiatry ziemi, aby wiatr nie wiał po ziemi ani po morzu, ani na żadne drzewo. I ujrzałem innego anioła, wstępującego od wschodu słońca, mającego pieczęć Boga żywego. Zawołał on donośnym głosem do czterech aniołów, którym dano moc wyrządzić szkodę ziemi i morzu: Nie wyrządzajcie szkody ziemi ni morzu, ni drzewom, aż opieczętujemy na czołach sługi Boga naszego. Ap 7:1-3 
Jakie wnioski można wysnuć czytając powyższe? Z pewnością nie przyjdzie na świat ucisk (czterech aniołów trzymających cztery wiatry ziemi) dopóki nie zakończy się pieczętowanie (potwierdzenie wybrania) sług Boga. Sto czterdzieści cztery tysiące wybranych Bożych z pieczęciami na czołach. Symboliczna czy rzeczywista liczba, tego nie wiem. Jedno jest pewne, że dopóki Najwyższy nie dokończy ważnego dzieła powołania swoich synów, dopóty na świat nie uderzą z całą siłą udręki Dnia Pańskiego.

Warto dołożyć starań, żeby teraz tym bardziej uczynić pewnym swoje powołanie i wybranie. Nie ma już czasu do stracenia, bo czas Bożego wybierania się kończy, a koniec wieku pachnie cierpieniem. Warto tego uniknąć. Warto uchwycić się Jezusa, póki jeszcze jest czas, aby chwałę Ojca oglądać będąc po jego stronie a nie walcząc z Nim.
Na koniec werset dla dodania otuchy wszystkim wierzącym! Tym razem opis wg ewangelisty Łukasza.
Ludzie mdleć będą ze strachu, w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi. Albowiem moce niebios zostaną wstrząśnięte. Wtedy ujrzą Syna Człowieczego, nadchodzącego w obłoku z wielką mocą i chwałą. A gdy się to dziać zacznie, nabierzcie ducha i podnieście głowy, ponieważ zbliża się wasze odkupienie.  Łuk 21:26-28

3 komentarze:

  1. Są jeszcze inne znaki: coraz więcej języków ma dostęp do Biblii (od XIX wieku jest przyspieszenie tego procesu, ale dopiero od 1950 roku możliwy stał się kolosalny wzrost, a w dobie Internetu szacuje się, że za 20-30 lat każdy język będzie miał przetłumaczony choćby fragmenty Pisma). Coraz więcej widać też nawróconych, mesjańskich Żydów. Trzęsienia ziemi, powodzie i inne kataklizmy były zawsze, ale w dzisiejszych czasach mamy większy dostęp do mediów, po drugie ludzi jest więcej niż np. w średniowieczu, więc takie klęki są bardziej dotkliwe i powodują więcej ofiar, a gospodarka jest już w zasadzie od dawna globalna, więc jeden kataklizm powoduje inny - ekonomiczny.
    Pamiętam powódź z zeszłego roku. Zabrakło dosłownie kilkunastu centymetrów do przerwania wału. Takich sytuacji się nie zapomina. W każdej chwili byłyśmy z M. gotowe do ewentualnej ucieczki, która zresztą nie byłaby ani łatwa, ani bezpieczna. Myślę że to prawdziwy cud że nas i naszego osiedla nie zalało, że nie ucierpiał żaden człowiek.
    Takie sytuacje naprawdę stawiają nas przed bardzo podstawowymi pytaniami: Kim jest dla mnie Bóg? Czy ja na pewno Mu ufam? Czy On istnieje? Czy może mi pomóc? A przecież dla Jezusa nie ma znaczenia, czy ktoś był protestantem czy katolikiem... Dla Niego ważne jest to, czy ufa się Jemu i czy uznaje się Go za Zbawiciela. Dziękuję Panu Bogu za Jego łaskę i cierpliwość wobec nas.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja wolę spokojniej na to wszystko patrzeć bez szukania znaków, w końcu każdy dzień mojego życia na ziemi może być tym ostatnim. Kiedyś pewien Ksiądz powiedział mi mądrą rzecz. Czasy ostateczne dokonują się cały czas odkąd Syn Człowieczy umarł na krzyżu. Nic gorszego na ziemi już się nie stanie, bo człowiek zabił Jezusa - Syna Bożego. Cała nadzieja i życie w Panu, w Nim nasze zmartwychwstanie i życie wieczne.

    OdpowiedzUsuń
  3. Agnieszko, różnie można na to patrzeć. Nie polemizuję ze zdaniem Księdza, którego cytujesz, bo jest w tym dużo mądrości. Ale jak patrzymy na historię ostatnich 2 tysięcy lat, to ostatnie 150 lat jest bardzo niezwykłe. I to obiektywnie każdy przyzna. Dlatego ja używam określenia "czasy ostateczne" do tego co było widać w ostatnim stuleciu i nadal teraz trwa (są pozytywy i negatywy, o których Biblia wspomina). O tym też pisze w komentarzu Zim, myślę. Ale jakby nie było, to i tak każdy wierzący musiał kiedyś i nadal musi żyć tak, jak pisałaś - ze świadomością, że każdy dzień może być ostatnim. Życzę więc Tobie i sobie takiego nastawienia aż do końca życia.

    OdpowiedzUsuń