czwartek, 3 lutego 2011

Zdrada

Czytam książkę, która trochę mnie przerasta. Być może człowiek przyzwyczajony do odbierania dobra z otoczenia, poszukiwania pozytywnych uczuć wewnątrz siebie i innych, nie jest gotowy na kontakt ze złą częścią siebie. A właśnie takie rzeczy mnie dotykają, gdy przerzucam kolejne strony "Chłopca z latawcem". Chcę napisać o zdradzie, choć mam wiele wątpliwości. Wolę zdecydowanie mówić o lepszej stronie codzienności, a nie o mrocznych zakamarkach ludzkiej upadłej natury. I tylko jeden dylemat mnie pcha do tego, żeby podjąć ten temat. Trudne pytanie, na które nie znam jeszcze odpowiedzi. Ale zanim...

Czytam o chłopcu, który zdradził przyjaźń, miłość i oddanie drugiego chłopca. Upraszczam, bo rzecz jest dużo głębsza. Niby o dzieciach, ale to co dzieje się pomiędzy nimi, co drga w duszy, jest uniwersalne i zawsze prawdziwe. To samo funkcjonuje za każdym razem, gdy mąż wchodzi do łóżka koleżanki, a żona czeka w domu. To samo dręczyło Judasza gdy wieszał linę na gałęzi. Bo zdrada sięga bardzo głęboko w ludzkie wnętrze. Trafia w elementarną cząskę Bożą, która jest w każdym z nas. W poczucie miłości i zaufania. Jest obrzydliwa przed Bogiem. Jest jedną z rzeczy, których Bóg szczególnie nienawidzi. Pojawia się na chwilę i rujnuje cały wewnętrzy świat każdego, którego dotknie. I to bez względu na to, po której stronie się stoi. Przychodzi przez strach, pożądanie a może coś jeszcze i zmienia człowieka na zawsze. Trudno nawet określić kogo bardziej dotyka. Zdradzony jest przez chwilę odepchnięty i niekochany, ale zdadzający przestaje kochać siebie na długo. Nie, to za mało. Zdradzający nienawidzi siebie, nienawidzi swoich myśli i tego co zrobił. Zaczyna nienawidzieć tego kogo zdradził, bo nie może na niego patrzeć. Co bardziej boli, zupełnie nie może znieść jego oddania i chęci wybaczenia, jeśli się pojawią. Nie może spać, nie może jeść. Nie może żyć. Jedna chwila, jeden uczynek lub jego brak, jedno słowo a na zawsze umiera miłość do ludzi. I chyba dlatego Bóg tak bardzo tego nienawidzi, bo zdrada gra na instynktach ludzkich a zabija instynkty Boże.

Pozostało jeszcze tylko to jedno dręczące mnie pytanie...
Dlaczego On umierał, przez zdradę? Przez jednego z najbliższych? Nie mógł po prostu zostać pojmany w ogrodzie, albo w jakimś innym miejscu? Czy Bóg coś chciał przez to pokazać całemu światu, coś udowodnić? Dlaczego musiała to być ta perfidna, chciwa zdrada?

Ja nie wiem.

1 komentarz:

  1. Na jednym z nabożeństw czwartkowych też rozważaliśmy ten problem. Jeden starszy brat powiedział coś takiego: "A gdyby za Judaszem wtedy ktoś jeszcze wyszedł?". Nie wiemy dlaczego tak miało być...

    OdpowiedzUsuń