czwartek, 15 września 2011

Niepodobna

No tak. Bogusia ma rację, przyznaję, że do tej pory ani słowa o Hani nie było. Ciągle o Pawełku w „rodzinnej”. Zmotywowany tym, oraz naszym niedawnym wyjazdem do Poznania, śpiesze to naprawić. A wiec Haniu, teraz będzie o Tobie!

Odwiedziliśmy stolicę Wielkopolski w ostatnią niedzielę, więc wiele bliskich nam osób (z tej strony Polski) mogło zobaczyć nas wszystkich (czyli cała czwórkę) chyba po raz pierwszy. Z niektórymi nie widzieliśmy się od dawna, więc też było o czym mówić. W większości przypadków było jednak tak, że każdy zaglądał nam na ręce, lub ewentualnie do wózka, żeby zobaczyć Hanię. W większości przypadków też, kończyło się to lekkim zdziwieniem i komentarzem, że przecież ona jest jakoś tak niepodobna do nas. Cóż, prawda jest taka, że Hania faktycznie ma mało podobną do nas buzię, choć niektórzy widzą w niej Bogusię, albo nawet babcię Iwonkę (całkiem pokaźna grupa osób o dziwo!). Tak czy siak, nie jest z nią tak jak z Pawełkiem. No i może lepiej.

Ale, to nie o tym miała być mowa tutaj tak do końca. Zauważyłem, że łatwiej zobaczyć u innego człowieka podobieństwo do kogoś z rodziny, niż u siebie samego. Mam na myśli oczywiście to co widać na zewnątrz, bo poznać kogoś od środka nie jest łatwo w jednej chwili. No właśnie. Kiedy patrzę na siebie w lustrze to nie potrafię powiedzieć czy to bardziej mamusia, czy bardziej tatuś na mnie spogląda. Za to kiedy widzę swoje zachowanie, reakcje lub codzienne odzywki, wówczas nie mam wątpliwości kto jest za to „odpowiedzialny”. Tyle biologia i geny, bo bardziej niż to porywające jest pytanie, jak podobny jestem do Boga, który uczynił mnie na obraz i podobieństwo swoje? Trudno tu mówić o tym co widać w odbiciu, bo przecież to nie ten poziom. Podobieństwo musi być wewnątrz. I tak jak z rodzicami, tak tutaj są dwie strony które wycisnęły na mnie swoje widoczne piętno. Diabeł i Bóg. Jednego by się nie chciało, drugiego pragnęło. No ale tak jak w rodzinie ciężko pozbyć się genów, tak trudno zniszczyć w sobie grzech. Dobrze, że Bóg, dobry ojciec, wie o tym lepiej niż ja. Pewnie dlatego otwarta jest droga do Niego przez usprawiedliwienie a nie przez moje uczynki, choć tych dobrych nigdy dosyć.

Można by pisać i pisać, ale nie ma to być przecież wypracowanie, a mała refleksja. Co jeszcze z tej historii z Hanią? A no tyle, że lubię widzieć jak Bóg „wyłazi” z moich przyjaciół, braci i sióstr. Jak zaskakują dobrymi słowami i uczynkami, które nie mogą i nie są z tego świata. Nie mogą być niczym innym, niż odbiciem prawdziwego, świętego Ojca. No więc Haniu, możesz być do nas niepodobna, ale chciałbym kiedyś zobaczyć cię podobną do NIEGO!

„Kto mnie widzi, widzi Ojca” (J 14, 9)

2 komentarze:

  1. Najserdeczniejsze pozdrowienia dla Was, dla Hani dziś szczególnie:) masz rację, ważne by była podobna do Niego...

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękujemy, w imieniu Hani szczególnie :)

    OdpowiedzUsuń