czwartek, 26 maja 2011

Wyznanie

Niedawno przeczytałem na nowo pierwszy list Jana. Po raz kolejny dotknął mnie swoim opisem miłości z 4-tego rozdziału, a szczególnie tym razem przemówił do mnie Bóg przez słowa 15 wersetu. Zagadkowe dosyć, trzeba przyznać.
Jeśli kto wyznaje, że Jezus jest Synem Bożym, to Bóg trwa w nim, a on w Bogu (1 J. 4:15)
Zadumałem się przez chwilę nad tymi kilkoma słowami. Czy wyznaję że Jezus jest Synem Bożym? Rzeczywistość wokół mnie jest taka, że każdy kogo znam przyzna, że Jezus jest Synem Bożym. Żyję przecież wśród chrześcijan. Obojętnie czy z nazwy czy prawdziwie wierzących, ale każdy z nich wie kim był Jezus. A więc Bóg trwa w każdym z nich, tak, jak wierzę, że trwa we mnie? Zamyślam się jeszcze głębiej, żeby dotrzeć do istoty rzeczy. Jak było wtedy, kiedy Jan pisał te słowa? Wystarczy cofnąć się jeszcze o parę lat, do czasów gdy Jezus chodził po świecie. Pamiętacie co się stało, gdy śmiało nauczał, że jest Synem Bożym?
(...) to jakżeż wy o Tym, którego Ojciec poświęcił i posłał na świat, mówicie: Bluźnisz, dlatego że powiedziałem: Jestem Synem Bożym? (Jan 10:36)
To co dzisiaj jest dla większości świata oczywiste, kiedyś było zgorszeniem wartym podniesienia kamieni nienawiści. Nawet po śmierci i zmartwychwstaniu Zbawiciela nie było łatwiej, bo na równi z prawdą szerzyło się kłamstwo i oszczerstwa wobec apostołów, ze strony niektórych żydów. Czy zatem mogę się dziwić temu co mówi Jan w swoim liście? Nie sądzę. Przecież każdy kto wówczas uwierzył w Jezusa - Syna Bożego - już robił niewiarygodny krok w przód, w kierunku Prawdy. Nic dziwnego, że Bóg chciał w takim mieszkać i go wspierać.
A dzisiaj? Przyznać trzeba, że wyznanie Jezusa, Syna Bożego nie jest trudne. Przynajmniej w dosłownym tego zdania znaczeniu i w naszym współczesnym otoczeniu. Dzisiaj sytuacja się odwróciła i trudniej wyznać, że mieszka we mnie Bóg niż, że Jezus jest Synem Bożym. Pomyślcie przez chwilę jak często zdarzyło się Wam mówić o Jezusie, Bogu i zbawieniu nie z czysto historyczno-teologicznego punktu widzenia, ale raczej z punktu widzenia duchowego nowego stworzenia? Ile razy zdarzyło się powiedzieć komuś, że żyje we mnie Chrystus, a nie że Jezus kiedyś żył? O tak, w naszych czasach zdecydowanie łatwiej powiedzieć ten werset od lewej do prawej, niż odwrotnie. Patrząc na skalę trudności, jaką mieli kiedyś adresaci listu Jana, ośmielam się twierdzić, że dzisiaj należałoby wyznawać Jezusa takiego jaki w nas jest, a nie takiego jaki kiedyś był. Bo przecież Jezus Chrystus żyje! Ileż to razy łapałem się na tym, że godzinami dyskutuję nad teologicznym aspektem zbawienia a czuję, że stoję w miejscu wraz z moim rozmówcą, w naszej drodze do Boga. Nie, nie dlatego, że to nie jest ważne. Raczej wszystko przez to, co czuję w środku - pomimo tego, że opowiadam o wielu trudnych kwestiach to nadal nie wyznałem przed kimś Jezusa Chrystusa który mieszka we mnie. Tego który daje mi codzienną siłę do walki ze złem, wstawia się za mną przed Ojcem i kocha mnie jak brata. Jakże to trudne dzisiaj, tak się pokazać innym.

2 komentarze:

  1. Jezus Chrystus żyje! Cały czas musimy być w drodze...

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo dobre słowa i prawdziwe.Naprawdę trudno mi to wykonać i wiem że to nie jest dobrze.

    OdpowiedzUsuń