poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Zmęczony i śpiący

Jest czas rozmyślania o Jezusie. Dobry i potrzebny.
Muszę przyznać, że nie jeden już raz w życiu pochylałem się nad słowami Ewangelii, żeby poszukać w niej człowieka - Jezusa. Potrzebuję tego, bo jestem grzeszny. Chcę zrozumienia moich słabości, uspokojenia sumienia, które jak nieprzekupny sędzia oskarża mnie przede mną samym. Człowiek najlepiej zrozumie człowieka, to pocieszające. Ten, który tak jak ja patrzył na świat normalnie, po ludzku wie doskonale ile kosztuje walka ze sobą samym, słabościami ciała i umysłu. Lubię sobie tak myśleć o Jezusie, bo bardzo mnie to do zbliża ku oczyszczeniu. Nawet wtedy kiedy czuję się brudny. A może zwłaszcza wtedy. Łatwiej stanąć przed Jego, świętym obliczem niż obliczem Ojca. Wiem, że wielu z Was ma podobnie nastrojone wnętrze, na szukanie człowieka Jezusa w uwielbionym Synu Bożym, siedzącym po prawicy Najwyższego. Apostoł Paweł też tak czuł przecież:
Nie takiego bowiem mamy arcykapłana, który by nie mógł współczuć naszym słabościom, lecz doświadczonego we wszystkim na nasze podobieństwo, z wyjątkiem grzechu. Przybliżmy się więc z ufnością do tronu łaski, abyśmy otrzymali miłosierdzie i znaleźli łaskę dla /uzyskania/ pomocy w stosownej chwili. Heb. 4:15, 16
O tym właśnie mówię. O podejściu z ufnością do tronu Ojca, bez obaw. Bo jest wielki arcykapłan który zna doskonale nasze słabości. Myśleliście tak o Nim kiedyś, prawda? Napiszę po męsku, przepraszam. On wie co to znaczy piękna kobieta. Zna to uczucie kiedy się pojawia przed oczami mężczyzny. On wie co znaczy zawiść i gniew. Wie jak trudno powiedzieć przepraszam. Zna strach i ból. Bogactwo i ubóstwo. Zdrowie i chorobę. Nie ma przed Nim tajemnic duszy. Tak, tego wszystkiego szukam u Jezusa. Żeby był ludzki, taki dla mnie i po mojemu. Zaskakująco mało jednak szukam tego, żebym to ja był takim człowiekiem jak On. Wolę raczej, żeby mnie rozumiał, niż żebym to ja próbował zrozumieć Jego. Choć trochę być podobnym, tam w zwykłych, codziennych rzeczach. Powiedzmy - tradycyjna modlitwa i moje zmęczenie. Zawsze sobie powtarzam: Jezus mnie zrozumie, że po raz kolejny zasnąłem z Pawełkiem, zamiast spędzić czas z Bogiem. Przecież chcę, On o tym wie, ale jestem zmęczony. Przecież mnie rozumie, że taki teraz czas. Ale to minie, prawda? Rano budzę się niewyspany, więc i tak nie myślę o Bogu. Idę do pracy. To też minie, zgadza się? Tylko odchowam dzieci.

Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto było zebrane u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił. Mk 1:32, 33
Zaszło słońce, a człowiek taki jak ja - Jezus zaczynał pracę. Całe miasto stało przed drzwiami. Był wieczór, późny wieczór gdy kończył, nie ma wątpliwości.
Nad ranem, gdy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Mk 1:35
Bez komentarza.
Jest mi głupio.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz