wtorek, 21 października 2014

4 zł

Małe dzieci są rozkoszne. Łatwo się je kocha, wdzięcznie się z nimi rozmawia. Ich problemy w gruncie rzeczy są banalne a konsekwencje działań na własną rękę raczej niegroźne. Lubię myśleć, że Bóg patrzy na mnie takimi oczyma właśnie. On Wielki, z Wysokości. Ja mały z Krakowa. Lubię patrzęć na dzieci. Zazdroszczę im ich piękna. Zazdroszczę ich przeżywania świata.

Lekcja pianina kosztowała 11zł. Pawełek dumnie wręcza panu w Domu Kultury swoją imienną kartę dużej rodziny. Dzięki temu w portfelu zostaje nam drugie 11 zł. On też płaci. Jedna papierkowa dziesiątka i złocista pięciozłotówka. To ile będzie reszty pytam? Uczymy się odejmować (rzecz jasna!) przy okazji tych transakcji gotówkowych. Kilka paluszków się poruszyło i mamy wynik - 4zł. Widzę błysk w oczach, gdy Pan oddał mu 2 lśniące dwuzłotówki. Natychmiast znikają w zaciśniętej dłoni. Potem w domu Pawełek długo stoi na krześle (szuflada z jego portfelem to ta najwyższa z oczywistych względów) i skrupulatnie liczy. Kilka razy sprawdza wynik. Jest bardzo szczęśliwy.

Dzieci poszły już spać. Ja natomiast myślę nad tym co mam. Czy potrafię się cieszyć jeszcze z małych rzeczy? Czy dorosłość znaczy tylko więcej i bardziej? Ile pieniędzy musiałbym dzisiaj dostać, żeby moje oczy zaświeciły takim samym blaskiem jak wtedy u Pawełka? Czy potrafię być jeszcze dziekiem, kiedy wiem ile to jest milion?

Mat 18:3 "Zaprawdę, powiadam wam: Jeśli się nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do królestwa niebieskiego"