"Pawełek nie chce" usłyszałem i potem była chwila ciszy absolutnej. Takiej kiedy ja i on wstrzymujemy oddech. Wiedziałem, że w skupieniu nasłuchuje z szeroko otwartymi oczami i podniesioną głową, choć w pokoju panowała absolutna ciemność, jak to zwykle po północy. Wyrwany ze snu spodziewałem się, że będzie potrzebna pomoc. Tak było - zaraz po następnym trzaśnięciu, którego niestety nie dało się uniknąć. Bardzo nie lubię tego dziecięcego przerażenia, płaczu i krzyku w nocy. Trudno wtedy o konstruktywne próby dotarcia do małego człowieka, zwłaszcza takiego zalanego łzami i dopiero co przebudzonego. Tym razem jednak się udało, choć nie było to takie oczywiste. I właśnie tamtej nocy powstała bajka o deseczkach wujka Pawła, który jeździ codziennie do lasu swoim autem dostawczym (w roli głównej, zaprzyjaźniony z nami wujek Paweł - parkieciarz), żeby potem układać te deseczki w domu na kleju, jedna po drugiej, jedna po drugiej, lakierować i w końcu wracać do cioci Krysi i dziewczynek (wersja zaktualizowano ostatnio o małego Michałka, jako że w rodzinie owego wujka Pawła pojawił się ostatnio nowy lokator). Trudno mi już teraz policzyć ile razy ta bajeczka z życia wzięta, ratowała nas w nocy od kolejnych strachów trzaskających w naszej podłodze.
Lęk to kolejna szatańska specjalność, po kłamstwie i grzechu, którą otrzymaliśmy w zestawie "poznania dobra i zła" wg tego zwodziciela. Wraz z odstępstwem przyszedł strach, i to nie tylko na człowieka, ale na całe stworzenie Boże. Każdy z nas czegoś się boi, a choć dorastając i poznając świat niektóre rzeczy stają się zrozumiałe (choćby te deseczki w podłodze) to inne docierają do nas ze zdwojona siłą i zaczynamy czuć lęk. Oczywiście w wielu przypadkach nasz biologiczny odruch strachu jest pewnym dobrym zabezpieczeniem naszego życia (przykładowo przed zrobieniem sobie krzywdy), ale nie o takim czymś chcę tu pisać. Bo strach, który zaszczepił w nas grzech jest inny - on wykrzywia obraz świata. Widzimy ludzi przez pryzmat naszych lęków i obaw. Stajemy się wewnątrz nerwowi i nieufni. Strach powstrzymuje przed działaniem, poznawaniem siebie, nawiązywaniem relacji. Często paraliżuje duchowo i nie pozwala działać. Podobni wtedy stajemy się do dzieci, które chcą usłyszeć wytłumaczenie zjawisk, choćby nawet było nieprawdopodobne. Te "bajki" nas uspokajają. W złej bojaźni szatan triumfuje nad nami. Jedna tylko rzecz mu nie wyszła z człowiekiem w tej materii. Nie spodziewał się chyba tego, że tak silna będzie potrzeba bliskości Ojca u jego dzieci wtedy, gdy się będą bały. Oj, tego z pewnością szatan nie planował. A jakże wiele prawdy jest w tym nieco negatywnie nacechowanym dzisiaj powiedzeniu: "Jak trwoga to do Boga".
Idźmy do naszego Boga zawsze gdy czujemy lęk. Bo w miłości nie ma bojaźni. Doskonała miłość usuwa lęk. Zwłaszcza miłość do Ojca. Wiem to z doświadczenia! Inaczej nigdy byśmy z Pawełkiem nie usnęli po takich nocnych przygodach. Jakże podobnie musi nasze życie i nasze strachy wyglądać w oczach Boga. Przecież to czego się boimy jest zapewne tak ulotne i przejściowe jak trzaskająca podłoga w naszym krakowskim mieszkaniu.
gdy spoczniesz, nie zaznasz trwogi, zaśniesz, a sen twój będzie przyjemny. Nagły strach cię nie przerazi ni klęska, gdy dotknie przewrotnych; (Ks. Przysłów 3:24, Biblia Tysiąclecia)